| Tekst piosenkiJuż tylu chłopakówwyjechało z naszej wsi.
 Do kraju tam
 za wielką wodę,
 Haluś chałpa się wali,
 trza bedzie i mi,
 sprzedamy konia,
 bede miał na bilet
 na drogę,
 Posiedzę tam trochę
 i wrócę,
 Jak Onassis,
 milionerem będę pan,
 A jak przylecę,Wszyćko tobie kupię,
 Haluś polecę,
 dularów trza nam!
 Nie poskąpi,życie bogactw ci kochana,
 więc polecę hen za wodę,
 żeby tam.
 Tam zarobię
 choćbym żebrał na kolanach,
 Wiesz że łeb mam
 i na pewno radę dam.
 Tam Chicago jest podobnotak łogromne,
 jak do kupy
 połączone cztery wsie.
 Tam zielone leżą
 i czekają na mnie,
 nie smuć się
 bo w Jameryce
 nie jest źle.
 Popatrz Haluśna tych co wrócili
 Chałupę kupił
 i poloneza ma,
 A niedawno w podartych
 gaciach chodzili
 Puść mnie Haluś
 puść na roczek lub dwa
 Zarzniem wieprzai pojadę do Krakowa
 Konsul-pan zlituje się
 nad losem złym
 Trzeba stracić
 i niczego nie żałować,
 Niczego!
 Żeby panem
 i bogatym kiedyś być
 Tam za wodą
 miasto wielkie i ogromne,
 Raz w miesiącu paczki
 tobie będę słał,
 Takie wielkie polecone!
 Ty nie pusczaj się,
 buduj dom i śpij spokojnie,
 Na ślubnego czekaj
 co ci szczęście dał.
 Nie martw się Haluśja wrócę,
 całą torbę dularów ci dam
 Nie bedziemy już kraść,
 Wyciągać ręce po cudze,
 A krew zaleje tych
 co mieli za dziadów nas.
 Będą tobie już z daleka
 w pas się kłaniać,
 Pozazdrościć baby
 łachów będą ci.
 Najlepszymi kropidłami
 będziesz waniać,
 Z pewexu,
 I koniaki drogie
 za dolary pić,
 Tam za wodą miasto
 wielkie i ogromne,
 Tam na auto wpłacę ci
 i konto A,
 Ha, ha, ha, ha, ha.
 Dam ci adres, ty przylecisz
 wtedy do mnie,
 Samolotem bo Batorego ni ma.
 Będziesz panią
 całym pyskiem a ja pan,
 Spakuj mi Haluśte łatane skarpetki,
 Wypastuj robocze
 dziurawe buty,
 Kalesony wypierz
 i koszulę z przydziału,
 Pojadę do konsula,
 pokłonię się,
 No nie rycz Haluś
 nie rycz
 nie idę na wojnę,
 Ucałuj ode mnie
 teściową i pieska,
 Pożegnaj mnie
 i módl się za mną,
 Pomachaj mi na drogę,
 będziemy bogaci,
 No nie becz Haluś
 nie becz,
 Nie lubię takich rozstań.
 Przecie wrócę,
 Przeciem przysięgał ci.
 Szczęścia mi życz,
 pyska daj i ostań,
 I pilnuj się
 na noc zapirej dobrze drzwi.
 Wrócił Józuś potygodniu od Krakowa,
 Zarośnięty załamany
 w progu padł.
 Ostatkiem sił na kolana.
 I wyszeptał do
 kochanej takie słowa,
 Nic, żem nie wyszeptał...
 Wizy mi nie dali kurde balans,Będziemy znowu kraść!
 Rycz teraz Haluś, Rycz...
 |